"A'la", w zasadzie to za dużo powiedziane, ale nie chciałabym, żeby ktoś zbeształ mnie za to, że nazywam "tiramisem" deser, który lekko odbiega od Tiramisu, a to dlatego, że nie miałam amaretto w domu i użyłam domowego Bailey's-a, tak poza tym reszta mniej więcej odpowiada prawidłom tiramisu. To mój debiut, a deser ten uwielbiam, nawet w lekko zdziwaczałej formie. Ponieważ jestem na ostrej "pobliźniaczej" diecie mogłam się skusić tylko na dwie łyżeczki od męża, który na diecie nie jest i jak na razie chyba nie ma zamiaru być :-) Smak fajowy, chociaż następnym razem dałabym kapkę więcej alkoholu, żeby deser był bardziej "zadziorny".
Polecam, właśnie w tej formie.
Składniki (na w zasadzie dwa pucharki)
250 g serka mascarpone
2 żółtka
10 dag cukru
cukier waniliowy, lub aromat
łyżka likieru (amaretto w oryginale, ja dodałam wspomniany Bailey's)
kieliszek wiśniówki
pół filiżanki mocnej kawy rozpuszczalnej
łyżka kakao
biszkopty
Białka z cukrem i likierem ubić na parze na puszystą masę (miskę ze składnikami postawić na garnku z wrzącą wodą i miksować mikserem, woda nie musi się już gotować). Kiedy cukier się rozpuści dodać serek i wymieszać.
W szklanym, przezroczystym naczyniu układać biszkopty namoczone kawą, skropić je wiśniówką. Na to wyłożyć połowę masy. Przykryć kolejną warstwą biszkoptów namoczonych kawą, ponownie skropić wiśniówką. Ułożyć resztę masy. Posypać kakao przez sitko.
Mniamuśne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz